Oto jak wielka jest siła słowa: tam gdzie go zabraknie, znika świat (Olga Tokarczuk)

Oskar

2015-05-31 20:00

Słysząc i czytając opinie, że książka Leny Andersson jest bardzo dobra, nie mogłem przejść obok, nie przeczytawszy jej. Owszem, jest dobra – jak na książkę o miłości (tzn. w porównaniu z typowym romansidłem). Nie żebym żałował, że ją przeczytałem, ale aż ciężko mi uwierzyć, że „została uznana przez szwedzką krytykę za najważniejszą książkę 2013 roku i nagrodzona nagrodą literacką Augustpriset” (jak możemy przeczytać na tylnej stronie okładki). Przechodząc do konkretów w ocenie - ogólny zarys i koncepcja są dobre, przedstawienie miłosnych rozterek mniej więcej też. Kreacja głównej bohaterki mogłaby być lepsza, nawet jeśli jej lakoniczny opis wystarczył, by poprowadzić akcję książki. Zakochanie w stylu „miłość od pierwszego wejrzenia” zdołałem przeboleć, tak samo jak kilka podobnych rzeczy, do których w życiu bym się nie posunął. Rozumiem, że miłość może być nieobliczalna, że człowiek wtedy przestaje racjonalnie myśleć, ale póki nie jest na dobre zakochany chyba jest w stanie jako-tako myśleć? Jednak najbardziej denerwowała mnie nie bohaterka, lecz sama autorka Bez opamiętania. Niejednokrotne przerywanie wątku myślowego Ester i poświęcanie akapitu na moralizację i gadki w stylu: „Powinna uświadomić sobie… (tu można wstawić dowolną złotą myśl, których pełno pod zdjęciami nastolatek na portalach społecznościowych)” to dla mnie zbyt dużo. Z wymienionych przeze mnie rzeczy ta jest chyba najgorsza.

Jako, że moja ocena ubrana w powyższe słowa może wydawać się bardziej negatywna niż w rzeczywistości, winien jestem krótkie podsumowanie. Bez opamiętania jest dobrą książką, ale w żadnym wypadku nie należy traktować jej jako wyznacznika poznania kobiety/mężczyzny/istoty miłości/itd. Od 1 do 10 dałbym 7,5.

 

Komentarze