Intrygujący wpis, zachęca do przeczytania książki (co pewnie zrobię, gdy skończę obecną). Nie omieszkam też podzielić się własnymi odczuciami i udzielić odpowiedzi na pytania.

Dziękuję, mam nadzieję że książka spodoba się Tobie tak samo jak mi, a później zapraszam do komentowania :)

Moim zdaniem dziewczynki mogły pogorszyć sytuacje. Zdane na własną łaskę oraz mając młodych chłopców, którzy sam nie wiedzą dokładnie jak postąpić dalej, zaczną histeryzować, załamywać się czy też zamykać w sobie. Sprawa jest o tyle gorsza, że młode dziewczynki nie potrafią opanować się i zachować zimną krew, tak jak to robią dorosłe dojrzałe kobiety. Cała ta zgraja dzieci dwa razy szybciej mogłaby ulec wyniszczeni i postaniu chaosu czy też nienawiści.

Żyjesz stereotypami. Nie każda dziewczynka jest teraz kapryśna lub zadufana w sobie. Niektóre z nich są dojrzalsze niż nie jeden dzisiejszy nastolatek. A jeśliby trafiła właśnie taka dziewczynka, to szybko postawiłaby chłopców na nogi.

Myślę że dużo to by zmieniło, sam wiem jak chłopacy zachowują się gdy nie ma płci pięknej w pobliżu, gdyż jestem w takiej klasie. A jeśli na wyspie znajdowałby się dziewczynki to na pewno, by nie pozwoliły, żeby chłopcy stali się tak rozwydrzeni jak to było w książce.

O dorosłych nawet nie ma co wspominać, bo zazwyczaj dzieci boją się dorosłych i na pewno by nie dopuścili żeby dzieci zawładnęli dorosłymi.

Jeszcze zależy jakie byłyby to dziewczynki czy dorośli. Niektórzy dorośli pozwalają sobie "wchodzić na głowę" i nie zwracają uwagi na swoje pociechy. Mogłoby też się zdarzyć tak, że właśnie najstarszy z nich mógłby spanikować i stworzyć jeszcze większą tragedię niż się zdarzyła.