Oto jak wielka jest siła słowa: tam gdzie go zabraknie, znika świat (Olga Tokarczuk)

ODWIEDŹ TAKŻE 

 

NASZ E-MAIL

  • p.dalej@o2.pl

Wesołych Świąt, czyli jak Olszewski przegrał z halloweenowym potworem

2016-10-17 18:16
WESOŁYCH ŚWIĄT, CZYLI JAK OLSZEWSKI PRZEGRAŁ Z HALLOWEENOWYM POTWOREM
 
Na jednej z lekcji języka polskiego dowiedzieliśmy się o organizowanym przez Muzeum Historyczne w Ełku spotkaniu autorskim z Michałem Olszewskim. Miało się ono odbyć w nietypowym miejscu – w księgarni Mariaż mieszczącym się w centrum handlowym Brama Mazur. W jesienne sobotnie popołudnie udaliśmy się na miejsce spotkania. Okoliczności miały sprzyjać pozyskaniu publiczności dla niecodziennego wydarzenia w galerii, ale organizatorzy musieli się zawieść. Niewiele osób zgromadziło się, aby spotkać się z reportażystą. Od razu zwróciliśmy uwagę na to, że miejsc przeznaczonych dla słuchaczy było niedużo (jedna ławka i dwa krzesła). Na dziesięć minut przed rozpoczęciem spotkania zebrało się zaledwie kilku widzów, a nas, młodych, było tylko czworo. Po chwili doszło kilka osób, więc organizatorzy w pośpiechu musieli szukać i dostawiać krzesła.
 
Jeszcze w drodze na piętro usłyszeliśmy rozmowę pary, która dowiedziała się, że w galerii coś się dzieje. Kiedy dotarła na miejsce, kobieta skwitowała krótko: „Eeee… tylko o książkach rozmawiają”. Spodziewalibyśmy się takiej reakcji po młodzieży, ale para była w średnim wieku. Ta sytuacja utwierdziła nas w przekonaniu, że notowania kultury stoją dziś bardzo nisko, niewielu ludzi interesuje się literaturą. Jesteśmy przekonani, że gdyby w galerii odbywał się pokaz nowinek technologicznych czy stylizacji modowych, zebrałby się tłum.
 
Rozbawiła nas rozgrywająca się za naszymi plecami scenka rodzajowa – kilkuletni chłopiec zaczął płakać i prosić ojca, aby opuścić to miejsce, gdyż przestraszył się sympatycznego skądinąd pisarza. Obserwowaliśmy też naszych rówieśników, którzy przechodzili mimochodem, z pewnością pokpiwający z nas w duchu, bo czyż nie powinniśmy tak jak oni pielgrzymować po sklepach i przymierzać buty tudzież inne części garderoby? Byliśmy zakłopotani, gdy podszedł do nas znajomy i zaczął rozprawiać o ostatniej imprezie – bynajmniej nie z dziedziny kultury – gdy tymczasem my próbowaliśmy wsłuchiwać się w słowa Olszewskiego wybrzmiewające w zbyt cichym głośniku.
 
Choć wywiad był bardzo ciekawy, ludzie, którzy przypadkiem natknęli się na spotkanie z Olszewskim, starali się przemknąć obok niezauważenie, by oddawać się rozrywce wymagającej mniejszego skupienia uwagi i wysiłku intelektualnego - galopadzie po wydeptanych ścieżkach pasażu handlowego. Kultura, choć na wyciągnięcie ręki, nie jest na tyle efektowna, by zwabić widzów.
 
Po skończonym spotkaniu postanowiliśmy sprawdzić, jakie atrakcje przyciągnęły rzesze ludzi w sobotni wieczór do centrum handlowego. Wystawy sklepowe wabiły halloweenowymi dekoracjami: wszechobecność upiornych przebrań, dyń i nietoperzy była niemal przytłaczająca. Wszak rzecz działa się 31 października. Schodząc do wyjścia, natknęliśmy się na oblegane przez dzieci stanowisko, gdzie można było pomalować sobie twarz, by choć na chwilę przeobrazić się w diabolicznego potwora. Wychodząc z galerii, natrafiliśmy na osobliwy widok – jedna z sieciówek umieściła na szybie wystawowej napis „WESOŁYCH ŚWIĄT”, a obok ustawiła… choinkę. Nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu. Doszliśmy do wniosku, że brakuje tu jeszcze wystawy, na której główną dekoracją byłby zajączek wielkanocny.
 
W konsumpcyjnym nadmiarze i codziennym pędzie czujemy, że nasze organizmy dopominają się o to, by na chwilę przystanąć i poszukać wokół siebie bodźców, które podrażnią nasz intelekt. Tymczasem górę nad nami biorą żądza posiadania i fantazmaty materializmu. Machina marketingu toczy się, zawłaszczając naszą wolę. Zbyt niewielkie dawki kultury na co dzień raczej nie uodpornią na chorobę konsumpcjonizmu.
 
Bartosz Banach
Klaudia Karwowska
Aleksandra Kwacz
Katarzyna Golub
 
(ze stylistyczną pomocą naszej polonistki)
Na jednej z lekcji języka polskiego dowiedzieliśmy się o organizowanym przez Muzeum Historyczne w Ełku spotkaniu autorskim z Michałem Olszewskim. Miało się ono odbyć w nietypowym miejscu – w księgarni Mariaż mieszczącym się w centrum handlowym Brama Mazur. W jesienne sobotnie popołudnie udaliśmy się na miejsce spotkania. Okoliczności miały sprzyjać pozyskaniu publiczności dla niecodziennego wydarzenia w galerii, ale organizatorzy musieli się zawieść. Niewiele osób zgromadziło się, aby spotkać się z reportażystą. Od razu zwróciliśmy uwagę na to, że miejsc przeznaczonych dla słuchaczy było niedużo (jedna ławka i dwa krzesła). Na dziesięć minut przed rozpoczęciem spotkania zebrało się zaledwie kilku widzów, a nas, młodych, było tylko czworo. Po chwili doszło kilka osób, więc organizatorzy w pośpiechu musieli szukać i dostawiać krzesła.
 
Jeszcze w drodze na piętro usłyszeliśmy rozmowę pary, która dowiedziała się, że w galerii coś się dzieje. Kiedy dotarła na miejsce, kobieta skwitowała krótko: „Eeee… tylko o książkach rozmawiają”. Spodziewalibyśmy się takiej reakcji po młodzieży, ale para była w średnim wieku. Ta sytuacja utwierdziła nas w przekonaniu, że notowania kultury stoją dziś bardzo nisko, niewielu ludzi interesuje się literaturą. Jesteśmy przekonani, że gdyby w galerii odbywał się pokaz nowinek technologicznych czy stylizacji modowych, zebrałby się tłum.
 
Rozbawiła nas rozgrywająca się za naszymi plecami scenka rodzajowa – kilkuletni chłopiec zaczął płakać i prosić ojca, aby opuścić to miejsce, gdyż przestraszył się sympatycznego skądinąd pisarza. Obserwowaliśmy też naszych rówieśników, którzy przechodzili mimochodem, z pewnością pokpiwający z nas w duchu, bo czyż nie powinniśmy tak jak oni pielgrzymować po sklepach i przymierzać buty tudzież inne części garderoby? Byliśmy zakłopotani, gdy podszedł do nas znajomy i zaczął rozprawiać o ostatniej imprezie – bynajmniej nie z dziedziny kultury – gdy tymczasem my próbowaliśmy wsłuchiwać się w słowa Olszewskiego wybrzmiewające w zbyt cichym głośniku.
 
Choć wywiad był bardzo ciekawy, ludzie, którzy przypadkiem natknęli się na spotkanie z Olszewskim, starali się przemknąć obok niezauważenie, by oddawać się rozrywce wymagającej mniejszego skupienia uwagi i wysiłku intelektualnego - galopadzie po wydeptanych ścieżkach pasażu handlowego. Kultura, choć na wyciągnięcie ręki, nie jest na tyle efektowna, by zwabić widzów.
 
Po skończonym spotkaniu postanowiliśmy sprawdzić, jakie atrakcje przyciągnęły rzesze ludzi w sobotni wieczór do centrum handlowego. Wystawy sklepowe wabiły halloweenowymi dekoracjami: wszechobecność upiornych przebrań, dyń i nietoperzy była niemal przytłaczająca. Wszak rzecz działa się 31 października. Schodząc do wyjścia, natknęliśmy się na oblegane przez dzieci stanowisko, gdzie można było pomalować sobie twarz, by choć na chwilę przeobrazić się w diabolicznego potwora. Wychodząc z galerii, natrafiliśmy na osobliwy widok – jedna z sieciówek umieściła na szybie wystawowej napis „WESOŁYCH ŚWIĄT”, a obok ustawiła… choinkę. Nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu. Doszliśmy do wniosku, że brakuje tu jeszcze wystawy, na której główną dekoracją byłby zajączek wielkanocny.
 
W konsumpcyjnym nadmiarze i codziennym pędzie czujemy, że nasze organizmy dopominają się o to, by na chwilę przystanąć i poszukać wokół siebie bodźców, które podrażnią nasz intelekt. Tymczasem górę nad nami biorą żądza posiadania i fantazmaty materializmu. Machina marketingu toczy się, zawłaszczając naszą wolę. Zbyt niewielkie dawki kultury na co dzień raczej nie uodpornią na chorobę konsumpcjonizmu.
 
Bartosz Banach
Klaudia Karwowska
Aleksandra Kwacz
Katarzyna Golub
 
(ze stylistyczną pomocą naszej polonistki)